W dniu 25 maja miała miejsce jednodniowa wycieczka do Baranowa Sandomierskiego oraz Sandomierza - miast położonych malowniczo nad Wisłą.
Wzięli w niej udział najstarsi uczniowie naszej szkoły. Oprócz atrakcji związanych ze zwiedzaniem uroczych zabytków kultury w tych miastach, takich jak: Bazylika katedralna Narodzenia NMP, Dom Długosza czy Collegium Gostomianum - kolegium jezuickie z 1602 r., uczestnicy mieli okazję przepłynąć statkiem po Wiśle, przejść podziemnym tunelem, czy też wspiąć się na wierzchołek Bramy Opatowskiej, aby podziwiać przepiękną panoramę tego starego grodu. Stanisław Sarnicki w swoim dziele zatytułowanym „Opisanie Polski” z 1585 roku tak oto przedstawia Sandomierz: „Miejscowość ta jest nadzwyczajnie piękna i przyjemna. Są tam uprawiane winnice. Wszędzie rozciągają się sady. Tak, iż sądziłbyś, że zewsząd lasy otaczają miasto. Znajduje się tam wielka ilość najwyborniejszych owoców. Dlatego też Kazimierz Wielki i inni królowie przybywali do Sandomierza, aby zażyć powietrza i uciechy. Powaby miejsca zwiększa ogłada obywateli, a także różne przyjemności. Znajdziesz tam bowiem znakomitych lekarzy, muzyków, różne gatunki napojów, wesołe duchowieństwo, niewiarygodną obfitość ryb, miodu, łososi, dziczyzny, zboża oraz innych specjałów.”
Najwięcej chyba frajdy sprawiło wszystkim przejście podziemną trasą turystyczną - powstała ona współcześnie w wyniku połączenia sąsiadujących ze sobą piwnic ośmiu kamieniczek. Jak dowiedzieliśmy się od przewodnika w przeszłości (między XIII a XVII wiekiem) te wielopoziomowe piwnice służyły kupcom sandomierskim jako magazyny do przechowywania niektórych towarów handlowych. Długość trasy wynosi ok. 500 metrów, a najniżej położona komora leży na głębokości 12 m. Związana z nią legenda mówi o Halinie Krępiance, która została zasypana wraz z Tatarami w tajemnych korytarzach. W Zbrojowni Rycerskiej spotkaliśmy się z rycerzem, który próbował wpoić nam ponadczasowe zasady prawdziwego rycerza i to, że każdy z nas może być rycerski- wystarczy tylko chcieć! Kątem oka obserwował słuchaczy, niektórych z nich odział w szaty średniowiecznego rycerza, Tatara
i żołnierza armii szwedzkiej. Niewątpliwie okazało się to niezwykłą atrakcją, gdyż blask fleszy był obecny niemal przez cały czas. Potem przyszedł czas na przymiarki szat i nakrycia głów (w tym hełmów przeróżnych kształtów), zakuwanie w dyby czy walkę na miecze.
Kiedy wybiła 18-sta, okazało się, że musimy już wracać w drogę powrotną. Tuż po 21-ej znaleźliśmy się na parkingu przed naszą szkołą, gdzie czekali rodzice i opiekunowie ciekawi naszych opowieści.
Katarzyna Sidor